Grudzień 1970: Kiedy strajki polskich robotników zagroziły stalinowskiej władzy

Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w języku angielskim na stronie internetowej Międzynarodowej Tendencji Marksistowskiej. Służy on przypomnieniu jednego z wielu epizodów który potwierdza poprawność marksistowskiej teorii rewolucji politycznej, wypracowanej przez Lwa Trockiego. Kurs tych wydarzeń służy nowemu pokoleniu marksistów jako inspiracja i lekcja na przyszłość.

W tym miesiącu wypada kolejna rocznica polskich protestów z grudnia roku 1970 – czyli „Czarnego Czwartku”, kiedy to robotnicy polskiego wybrzeża– Gdańska, Szczecina, Gdyni i Elbląga – rozpoczęli strajk przeciwko olbrzymim podwyżkom cen podstawowych produktów spożywczych, brutalnie stłumiony przez tak zwane Ludowe Wojsko Polskie. Cena oporu była wysoka: 46 robotników zostało zabitych, a tysiące zostało rannych w starciach, zaledwie tydzień przed świętami Bożego Narodzenia.

Wyciągając wnioski z wydarzeń Czerwca 1956, robotnicy zorganizowali się w radach robotniczych, instynktownie adaptując slogany i taktyki robotników piotrogrodzkich w roku 1905. Do pracowników stoczni szybko dołączyli towarzysze zatrudnieni w innych gałęziach przemysłu, na przykład w sektorze transportu czy wytwórstwa. Nawet poprzez symboliczne poparcie strajku przez pojedynczych biurokratów niskiego szczebla było wyczuwalne echo wydarzeń, które doprowadziły do rewolucji węgierskiej 1956 roku. Mimo, że protesty robotników zostały ostatecznie utopione we krwi, a komitety strajkowe złamane przez aparat państwowy, sytuacja zmusiła ówczesnego pierwszego sekretarza Władysława Gomułkę do dymisji. Niezależne pracownicze związki zawodowe zostały jednak zalegalizowane dopiero przeszło dekadę później.

Czyj grudzień?

Powyższe zdarzenia są przedmiotem częstego fałszowania wypaczania. Burżuazyjni propagandyści usiłują przywłaszczyć sobie wydarzenia grudniowe, odzierając je z kontekstu klasowego i podciągając pod sztandar katolickiego nacjonalizmu. Z drugiej strony, współcześni apologeci stalinizmu albo ignorują to, co się stało, albo wręcz potępiają polskich robotników, obrzucając ich pustymi obelgami w imię ślepej i bezkrytycznej obrony stalinowskiej biurokracji. Żadna z powyższych grup nie jest zdolna do zrozumienia konkretnych doświadczeń klasy pracującej.

To młodzieży i robotnikom, szukającym odpowiedzi i niezdolnym do uzyskania rzetelnego wytłumaczenia tego, co się stało od żadnego z wymienionych obozów, prezentujemy naszą perspektywę. Ten artykuł napisany został z myślą o klasowych potomkach bohaterów strajku grudniowego, którzy pragną poznać je i zrozumieć na nowo.

Marksiści, w odróżnieniu od zwolenników stalinizmu czy kapitalizmu, stoją po stronie klasy pracującej i argumentują swoje stanowisko opierając się na faktach, aby robotnicy mogli poznać prawdę i uczyć się z historii. Tradycje i nauki grudnia 1970 roku płyną w żyłach polskich robotników. Zrozumienie tych nauk może pomóc im uwierzyć we własne siły oraz idee socjalistycznej rewolucji.

Skrzesanie iskry

W sobotę 13 grudnia 1970 roku stalinowski rząd podniósł ceny większości podstawowych produktów spożywczych, w tym mięsa oraz pieczywa. Sama decyzja została wydana przez Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Zarządzenie nie wynikało z abstrakcyjnych fanaberii czy indywidualnej złośliwości przywódców partii, choć jej bezduszność z pewnością na rozporządzenie wpłynęła. Najważniejszą przyczyną była natura despotycznego państwa, ustanowionego w Polsce nie na podobieństwo Piotrogrodu z roku 1917, lecz Moskwy z 1944. Konieczne dla zrozumienia kryzysu cenowego z 1970 roku jest więc zrozumienie stalinizmu.

W następstwie okupacji ziem polskich przez Armię Czerwoną w latach 1943-1944, biurokracja Stalina w Moskwie miała niewielki wybór opcji. Podobnie, jak w innych krajach w regionie, powołany został front ludowy, który przybrał formę Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej: była to stalinowska taktyka tworzenia koalicji pomiędzy partiami robotniczymi i burżuazyjnymi. Podobnie jak front ludowy w Hiszpanii czy Francji, jasne było, że radziecka biurokracja jest przygotowana na negocjacje z kapitalistami, jednak w odróżnieniu od Francji i Hiszpanii faktyczna władza oparta była na obecności Armii Czerwonej i skupiona w rękach Stalina.

Tym, co rzeczywiście różniło Francję od Polski, był fakt, iż w tej drugiej po wojnie nie było kapitalistów, z którymi można byłoby się sprzymierzać. Większość z nich uciekła przed Armią Czerwoną. Wkroczenie Armii przyjmowane było z pewna dozą entuzjazmu ze strony polskiego proletariatu, ucieszonego odwrotem brutalnej nazistowskiej okupacji i skłonnego do uwierzenia w iluzję, jakoby zwycięstwo mogło oznaczać także obalenie kapitalistów i właścicieli ziemskich. Taką właśnie naturę miał nastrój rewolucyjny w powojennej Europie.

W świadomości polskich mas nadal żywe było Powstanie Warszawskie z 1944 roku, kiedy powstańcom udało się odebrać miasto nazistom w mniej niż tydzień dzięki masowym akcjom zbrojnym i okupacyjnym. Mimo, że staliniści polegali na entuzjazmie mas przy wywłaszczaniu kapitalistów, bardzo szybko przystąpili do eliminowania wszelkich przejawów władzy robotniczej, które spontanicznie kiełkowały z ruchu przy okazji wywłaszczeń. Wszelkie działania były zatem trzymane w ryzach określonych przez dyktaturę Stalina. Dało to precedens, na którym opierała się natura polskiego państwa przez następne 45 lat. Zmiana przedstawicieli biurokracji w niektórych okresach na bardziej lub mniej “liberalną” nie zmieniła fundamentalnie jej despotycznej, kontrrewolucyjnej natury.

Władza stalinowska nie mogła dopuścić do umocnienia się jakichkolwiek przejawów robotniczej demokracji. Urząd Bezpieczeństwa  torturował i przeprowadzał egzekucje na działaczach jakiejkolwiek politycznej opozycji. Państwo, czyli w słowach Marksa “oddziały uzbrojonych ludzi”, nieustannie zwracało lufy w stronę robotników starających się o rzeczywistą emancypację. W hasłach masowego ruchu z roku 1980 robotnicy otwarcie byli w stanie walczyć wedle sloganu:  Socjalizm tak – wypaczenia nie!. W takim właśnie duchu odbywały się protesty w roku 1956, 1970, 1976 i 1980.

Zgodnie z krokami przewidzianymi przez Trockiego - kiedy dokonała się zmiana ekonomiczna, kiedy kapitalizm został obalony, a jego miejsce zajął system oparty na modelu stalinowskiego ZSRR, szybko wynikła nowa konieczność, mianowicie robotnicy podejmujący się walki o rewolucję polityczną w celu usunięcia stalinowskiej biurokracji, a w jej miejsce wprowadzenia faktycznej kontroli robotników nad przemysłem, i ustanowienia demokracji robotniczej. Tym sposobem międzynarodowa rewolucja socjalistyczna mogłaby postępować zgodnie z linią wyznaczoną przez rok 1917.

Poza płaszczyzną planowanej gospodarki, w polityce zaadaptowanej przez Stalina nie pozostał nawet ślad po bolszewizmie z czasów Lenina i Trockiego. Jego “zaangażowanie” w kontynuację międzynarodowej socjalistycznej rewolucji służyło jedynie za zasłonę dymną dla Kremla, za którą skrywane była obrona przywilejów biurokracji. Stopniowo, korupcja i nieumiejętne zarządzanie doprowadziło do na tyle silnego osłabienia ekonomicznego, że pomimo jej wcześniejszych osiągnięć, gospodarka centralnie planowana napotykała wciąż nowe, poważne kryzysy. Podwyżki cen i strajki polskich robotników były bezpośrednio spowodowane taką sytuacją, mając podłoże w niemożliwości pogodzenia idei socjalizmu z izolacją oraz z przywilejami zarezerwowanymi dla partii.

A zatem to właśnie w sobotę wzrosły ceny. Nowe ceny żywności zostały ogłoszone w wieczornej audycji radiowej, średnio skacząc o 23%. Przykładowo, mąka podrożała o 17 procent, ryby o 16, a owoce i przetwory poszybowały w górę o 36%. Wiadomość trafiła do prasy w niedzielę 13 grudnia i spotkała się z wściekłością robotników, w związku z czym stocznia w Gdańsku wstrzymała pracę w poniedziałek rano. Strajk rozprzestrzenił się na inne zakłady przemysłowe, a kulminacją powszechnego niezadowolenia był masowy protest w centrum miasta. Późnym popołudniem do robotników dołączyły grupy studentów, a także nastąpiły pierwsze starcia z milicją.

Czarny Czwartek – strajk rośnie w siłę

Tego dnia armia wykonała wydane z zimna krwią rozkazy lokalnych władz i otworzyła ogień do robotników. Pierwsze strzały padły w Gdyni. Karabiny maszynowe zostały użyte do „skoszenia” robotników wysiadających z porannego pociągu i kierujących się w stronę stoczni. Wśród nich był Zbyszek Godlewski (lepiej znany jako „Janek Wiśniewski”). Ten 18-letni pracownik stoczni w Gdyni stał się popularnym symbolem grudniowych wydarzeń. Ciało Zbyszka było niesione na drzwiach ulicami Gdyni. Tego dnia miał swój początek jeszcze jeden symbol  ruchu – polska flaga poplamiona krwią robotników.

Do późnego popołudnia na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina, Słupska i Elbląga były tysiące robotników. W Szczecinie protestujący stanęli też naprzeciw czołgom i karabinom. Protest przerodził się w zamieszki, prowadzące do 16 zabitych i kilkudziesięciu rannych. W Szczecinie komitet wojewódzki PZPR (dziś mieści się tam regionalny oddział banku Pekao) został spalony przez protestujących. Podobne rozruchy wybuchły w Gdańsku.

Stopniowo strajk rozprzestrzenił się na miasta środkowej i południowej Polski – dotarł do Białegostoku, Nysy, Oświęcimia, Warszawy i Wrocławia, jednak w skali mniejszej i krótkotrwałej.

Strajk generalny trwał do soboty, a robotnicy uformowali i wybrali w szczecinie Ogólnomiejski Komitet Strajkowy,założony prez tysiące robotników z ponad 100 miejsc pracy. Szczecińscy robotnicy de facto kontrolowali miasto przez pięć dni przez organ władzy który grał rolę embrionicznej rady robotniczej. W skali całego państwa jednak strajk kurczył się – w wyniku braku ogólnokrajowego przewodnictwa, zmęczeni reprezentanci ruchu w poszczególnych miastach podpisywali z przedstawicielami biurokracji ugody, które obiecywały spełnić żądania pracowników. Koniec końców części obietnic nie spełniono, co przyczyniło się do pogłębienia napięć pomiędzy klasą pracującą a reżimem, które powróciły w znacznie większej skali podczas masowych wystąpień w roku 1980. Odizolowani robotnicy w Szczecinie ostatecznie również przyjęli ugodę z aparatem władzy.

Wspaniałe wystąpienia polskich robotników po raz kolejny stały się olbrzymim pokazem siły, nieustępliwości i gotowości do walki klasy pracującej, pomimo braku prawa do niezależnego zrzeszania się i związków zawodowych. W samym środku okresu, gdy robotnicy zajęci byli przygotowaniami do Bożego Narodzenia, nastroje w całym kraju zostały postawione na głowie w zaledwie 24 godziny. Robotnicy mogli zacisnąć zęby przy poprzednich podwyżkach, jednak nowe ceny, wprowadzone w czasie weekendu poprzedzającego ważne święto, przelały czarę goryczy. Właśnie dzięki doświadczeniom z tych starć robotnicy zaczęli się przekonywać, że siła potrzebna do obalenia partyjnej biurokracji i wywalczenia demokratycznego robotniczego państwa spoczywa w ich rękach.

Żądania robotników były wyrazem ogólnych nastrojów. Pomimo tego, co usiłują implikować współcześni burżuazyjni propagandyści, nie było tam nawet śladu chęci powrotu do kapitalizmu. Robotnicy nie występowali przeciwko centralnie planowanej gospodarce, wprost przeciwnie, walczyli z kontrolą nad gospodarką, przywilejami i władzą pozostającymi w rękach skorumpowanej partyjnej biurokracji. Pośród postulatów znalazły się żądania, aby urzędnicy państwowi byli demokratycznie wybierani, ich pensje zostały ograniczone do wysokości nieprzekraczających wynagrodzenia przeciętnego robotnika, a decydenci odpowiedzialni za kryzys gospodarczy zostali usunięci ze swoich stanowisk. Strajkujący wzywali także do przywrócenia starych cen oraz uwolnienia więźniów politycznych.

Strajki miały ogromny wpływ na ogólne doświadczenia i świadomość polskich robotników. Szczecińskie stocznie przerwały prace ponownie już w styczniu 1971 roku, a w czasie demonstracji pierwszomajowych w tym samym roku pojawiły się żądania upamiętnienia poległych robotników i wymierzenia sprawiedliwości osobom odpowiedzialnym za ich zamordowanie.

Wiele się zmieniło od 1970 roku. Rewolucyjny ruch polskiej klasy robotniczej w 1980 roku zatrząsł dyktaturą stalinistów w posadach. Bedące tymczasowym kompromisem porozumienia z 31 sierpnia 1980 pozwoliły na uformowanie niezależnych związków zawodowych i zagwarantowały spełnienie wielu postulatów, jednak zostały one cofnięte wraz z ogłoszeniem stanu wojennego przez generała Jaruzelskiego w grudniu 1981 roku.

Prawicowa część przywódców NSZZ „Solidarność” umocniła swoja władzę nad organizacją po wyciszeniu się ruchu robotniczego w latach 80. Propagowali oni usilnie powrót do kapitalizmu - jednogłośnie z PZPR. Ci sami politycy i karierowicze, którzy nosili w kieszeniach karty członkowskie„Solidarności” i PZPR, stali się nagle zagorzałymi zwolennikami systemu kapitalistycznego. Nie jest zatem niespodzianką, iż w pewnym momencie Lech Wałęsa wychynął ze swojego spokojnego życia w prywatnej posiadłości z wezwaniem do pałowania protestujących robotników.

Gdyby współcześnie robotnicy wysunęli żądania podobne tym z grudnia 1970, tak zwani burżuazyjni „patrioci” przekrzykiwaliby się i prześcigali w potępianiu robotników jako antypolskich komunistów.

Na bazie opisanych powyżej doświadczeń klasa pracująca może się przekonać, kto stoi po jej stronie, a kto nie. Dzięki ostrym zwrotom i nagłym zmianom, spotęgowanym przez kryzys finansowy i waleczność robotników w Polsce, obecny prawicowy, nacjonalistyczny szał może nagle zapaść się pod wpływem bardziej radykalnych i potężniejszych Grudniów, w których robotnicy ponownie podniosą swój głos.